ralnie, objął zarząd kamienicy; a ponieważ baron ciągle potrzebuje pieniędzy, więc mocno korcił go i ów pusty pokój i zakaz baronowej, który zmniejszał dochody o 120 rubli rocznie.
Nadewszystko jednak buntował go Maruszewicz, (już się pogodzili!...), który znowu ciągle od Krzeszowskiego pożycza pieniędzy.
— Co baron — mówił mu nieraz — masz sprawdzać: czy kandydat na lokatora jest, czy nie jest studentem? Naco ten kłopot? Byle nie przyszedł w mundurze, to już nie student; a jak zgóry za miesiąc zapłaci, to brać i kwita!
Baron mocno wziął do serca te rady; nakazał nawet stróżowi, ażeby, gdy trafi się lokator, nie pytając, przysłał go na górę. Stróż, rozumie się, powiedział o tem swej żonie, a żona Klejnowi, któremu znowu chciało się mieć sąsiadów najlepiej odpowiadających jego gustowi.
Więc w parę dni po owej dyspozycyi, zjawia się u barona jakiś elegant z dziwną fizyognomią, a jeszcze dziwniej ubrany: jego spodnie nie pasowały do kamizelki, kamizelka do surduta, a krawat do wszystkiego.
— W domu pana barona jest kawalerski pokój do wynajęcia — mówił elegant — za dziesięć rubli miesięcznie?
— A tak — mówi baron — może go pan obejrzy.
— O, to zbyteczne! Jestem pewny, że pan ba-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/273
Ta strona została uwierzytelniona.