Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż nie wiem — westchnął.
Padł na krzesło, aź zatrzeszczało i mówił:
— Kiedy ją spotkałem pierwszy raz po jej wyjeździe z Warszawy, jakby we mnie piorun trzasł, tak mi się podobała...
— No, ona i dawniej robiła na tobie wrażenie.
— Ale nietakie. Po przyjechaniu z Paryża do Częstochowy byłem rozmarzony, a ona taka blada, z takiemi smutnemi oczyma, że zaraz pomyślałem: nuż mi się uda?... i dalejże w umizgi. Tymczasem ona, po pierwszych słowach, odpycha mnie, a gdym upadł przed nią na kolana i przysiągłem, że ją kocham... rozbeczała się!... Ach, panie Ignacy, te łzy... Zupełnie straciłem głowę, zupełnie... Gdyby raz tego jej męża dyabli wzięli, albo gdybym miał pieniądze na rozwód... Panie Ignacy!... po tygodniu życia z tą kobietą, albo umarłbym, albo jeździłbym wózkiem... Tak, panie... Dziś dopiero czuję, jak ją kocham.
— A gdyby ona kochała się w innym? — pytam.
— W kim?... może w Wokulskim?... Cha! cha!... Kto w tym mruku może się kochać?... Kobiecie potrzeba okazywać uczucie, namiętność, mówić jej o miłości, ściskać za ręce, a jeżeli można, to i... A czy ten głaz potrafiłby coś podobnego?... Wystawał do panny Izabeli, jak wyżeł do kaczki, bo mu się zdawało, że wejdzie w sto-