Po wyjściu doktora spostrzegł, że coś się w nim zmieniło; oto, na tle dotychczas bezwględnej apatyi, pojawiło się jakieś uczucie. Byłto bezimienny ból, zpoczątku bardzo mały, który szybko powiększył się i stanął w mierze. W pierwszej chwili można go było porównać do delikatnego ukłucia szpilką, a później do jakiejś zawady w sercu, nie większej od laskowego orzecha. Już żałował apatyi, kiedy przyszło mu na myśl zdanie Feuchterslebena:
„Radowałem się w mojej boleści; bo zdawało mi się, żem spostrzegł w sobie tę płodną walkę, która tworzyła i tworzy wszystko na tym świecie, gdzie bez przerwy walczą nieskończone siły“.
— Jednakże coto jest? — spytał siebie, czując, że w jego duszy miejsce apatyi zajmuje głucha boleść. I wnet odparł:
— Aha, jestto budzenie się świadomości...
Powoli w jego umyśle, dotychczas jakby zasnutym mgłą, począł zarysowywać się obraz. Wokulski ciekawie wpatrywał się w niego i dostrzegł — sylwetkę kobiety w objęciach mężczyzny... Obraz ten miał zpoczątku słaby blask fosforycznego światła, potem stał się różowym... żółtawym... zielonawym... błękitnym... wreszcie zupełnie czarnym, jak aksamit. Potem zniknął na kilka chwil i znowu zaczął ukazywać się kolejno we wszystkich barwach, począwszy od fosforycznej, kończąc na czarnej.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/287
Ta strona została uwierzytelniona.