Jednocześnie ból wzmagał się...
„Cierpię, więc jestem!. — pomyślał śmiejąc się Wokulski.
Tak upłynęło kilka dni, na wpatrywaniu się jużto w ów obraz zmieniający barwę, jużto w ból, który zmieniał natężenie. Czasami zupełnie ginął, pojawiał drobny jak atom, rósł, wypełniał serce, całą istotę, cały świat... I w chwili, kiedy już przekroczył wszelką miarę, znowu niknął, ustępując miejsca absolutnemu spokojowi i zdziwieniu.
Zwolna zaczęło się rodzić w duszy coś nowego: pragnienie pozbycia się i tych bólów i tych obrazów. Byłoto podobne do iskry zapalającej się na tle nocy. Jakaś słaba otucha błysnęła Wokulskiemu.
„Czy tylko aby potrafię jeszcze myśleć?“ — rzekł do siebie.
Ażeby sprawdzić to, zaczął przypominać sobie tabliczkę mnożenia, potem mnożyć liczby dwucyfrowe przez jednocyfrowe i dwucyfrowe przez dwucyfrowe. Niedowierzając sobie, zapisywał rezultaty działań, a potem sprawdzał je... Mnożenia na papierze zgadzały się z pamięciowemi i Wokulski odetchnął.
„Jeszcze nie straciłem rozumu!“ — pomyślał z radością.
Zaczął wyobrażać sobie rozkład własnego mieszkania, ulice Warszawy, Paryż... Otucha rosła; spostrzegł bowiem, że nietylko dokładnie pamięta, ale, że jeszcze ćwiczenia te przynoszą mu pewien
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/288
Ta strona została uwierzytelniona.