— Aha!... — wtrącił Wokulski. — Ja moim wspólnikom bez kłopotu, nawet dla siebie, płaciłem piętnaście.
— Ale teraz cięższe czasy... Zresztą, chętnie dam piętnasty procent, jeżeli mi zostawisz swoją firmę...
— Ani firmy, ani pieniędzy — odparł niecierpliwie Wokulski. — Firma, bodajby nigdy nie istniała, a co do pieniędzy... Tyle ich mam, że mi wystarczy procent, jaki dają papiery. Aaa... i tego za dużo.
— Więc chcesz odebrać swój kapitał na święty Jan? — spytał Szlangbaum.
— Mogę ci go zostawić do października, nawet bez procentu, pod warunkiem, że zatrzymasz przy sklepie tych ludzi, którzy zechcą zostać.
— Ciężki warunek, ale...
— Jak chcesz.
Nastała chwila milczenia.
— Cóż myślisz robić ze spółką do handlu z cesarstwem? — zapytał Szlangbaum. — Bo mówisz tak, jakbyś się z niej chciał wycofać...
— Jestto bardzo prawdopodobne.
Szlangbaum zarumienił się, chciał coś powiedzieć, ale dał spokój. Pogadali jeszcze o rzeczach obojętnych i Szlangbaum wyszedł, żegnając się z nim bardzo serdecznie.
„On widzę ma zamiar wszystko oddziedziczyć
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.