Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/297

Ta strona została uwierzytelniona.

chcąc wezwać Rzeckiego, trzeba dzwonić na lokaja, posłać go do sklepu...
— Aaa... dajcież mi spokój! — mruknął.
Wziął się znowu do czytania, tym razem podróży. Zwiedził Stany Zjednoczone, Chiny, ale papiery pani Stawskiej nie dawały mu spokoju. Rozumiał, że coś trzeba zrobić z niemi, a czuł, że on nic nie zrobi.
Taki stan ducha, jego samego zaczął dziwić.
„Myślę przecież prawidłowo — mówił — no, o ile nie przeszkadzają mi wspomnienia... Czuję prawidłowo, ach, nawet zanadto prawidłowo. Tylko... nie chce mi się załatwić tego interesu i zresztą żadnego... Jestto więc modna dzisiaj choroba woli... Pyszny wynalazek... Ależ ja u dyabła nigdy nie stosowałem się do mody... Wkońcu, co mi tam, moda czy nie moda; jest mi z nią dobrze, zatem“...
Właśnie kończył podróż do Chin, kiedy przyszło mu na myśl, że gdyby on miał wolę, to mógłby, prędzej czy później zapomnieć i o pewnych wypadkach i o pewnych osobach.
— A tak mnie dręczy... tak dręczy!... — szepnął.
Już zupełnie stracił rachubę czasu.
Pewnego dnia gwałtem wszedł do niego Szuman.
— No, jakże tam? — spytał. — Czytamy widzę... powieści, dobrze... podróże, doskonale...