Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.

wić świat chałatami i cebulą, ale nie posunąć go naprzód... Pomyśl o tem, Stachu!...
Uściskał Wokulskiego i wyszedł, pogwizdując aryą: „Rachelo, kiedy Pan w dobroci niepojęty“...
„Tak tedy — myślał Wokulski — zanosi się na walkę między żydami postępowymi i zacofanymi, o naszę skórę, a ja mam brać w niej udział, jako sprzymierzeniec tych, albo tamtych... Piękna rola!... Ach, jak mnie to nudzi i nuży“...
Zaczął marzyć i znowu zobaczył odrapany mur domu Geista i nieskończoną ilość schodów, na szczycie których siedział posąg śpiżowej bogini, z głową w chmurach i z zagadkowym napisem u stóp: „niezmienna i czysta“...
Przez chwilę, kiedy patrzył na fałdy jej sukni, śmiać mu się chciało i z panny Izabeli i z jej tryumfującego wielbiciela i z własnych cierpień.
— Czyto podobna?... Czyto podobna?... — szepnął. — Ażebym ja...
Ale posąg wnet zniknął, a ból powrócił i rozsiadł się w jego sercu jak wielki pan, któremu nikt nie sprosta.
W parę dni po wizycie Szumana, zjawił się u Wokulskiego Rzecki.
Był bardzo mizerny, podpierał się laską i tak zmęczył się wejściem na pierwsze piętro, że zadyszany upadł na krzesło i z trudnością mówił.
Wokulski przeraził się.
— Co tobie, Ignacy?... — zawołał.