— A ty zkąd wiesz?
— Od Szumana.
— Ach, prawda!... Zapomniałem, że Szuman musi wiedzieć o wszystkiem. To także talent...
— I bardzo pomocny. Swoją drogą, radzę ci: pomyśl o pani Stawskiej, bo...
— Ty mi ją odbijesz?... — uśmiechnął się Wokulski. — Odbij, odbij!... Gwarantuję wam, że nie zaznacie biedy.
— Tfy! dajże spokój!... Ziemiaby się zapadła, gdyby taki stary grat, jak ja, myślał o podobnej kobiecie. Ale jest tu ktoś niebezpieczniejszy... Mraczewski... Szaleje za nią, mówię ci, i już pojechał do niej trzeci czy czwarty raz... Serce kobiety nie kamień...
— O!... Mraczewski?...
— On mówi, że byle człowiek odłożył pierwszy tysiąc rubli, a jeszcze poznał taką piękną kobietę jak Stawska, zaraz polityka wywietrzeje mu z głowy.
— Biedny Klejn był innego zdania — rzekł Wokulski.
— Cotam Klejn, narwaniec!... Dobry chłopak, ale żaden subjekt... Marczewski, oto była perła! Piękny, paplał po francusku, a jak on spoglądał na klijentki, jak podkręcał wąsy!... Ten zrobi interes na świecie i zdmuchnie ci panią Stawską... Zobaczysz!...
Zabrał się do wyjścia, ale jeszcze stanął i rzekł:
— Żeń się z nią, Stachu, żeń... Uszczęśliwisz
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/309
Ta strona została uwierzytelniona.