nie pozwól nakrywać się spódnicą... rozumiesz?... Ludzie twojej energii rozkazują, nie słuchają, prowadzą, nie zaś są prowadzeni... Kto, mając do wyboru ciebie i Starskiego, wybrał Starskiego, ten dowiódł, że nie wart nawet Starskiego... Oto moja recepta, pojmujesz?... A teraz bądź zdrów i zostań z własnemi myślami.
Wokulski nie zatrzymywał go...
— Gniewasz się? — rzekł Szuman. — Nie dziwię się, wypaliłem ci tęgiego raka; a to, co jeszcze zostało, samo zginie. Bywaj zdrów.
Po odejściu doktora Wokulski otworzył okno i rozpiął koszulę. Było mu duszno, gorąco i zdawało mu się, że go krew zaleje. Przypomniał sobie Zasławek i oszukiwanego barona, przy którym on sam odegrywał wówczas prawie taką rolę, jak dzisiaj przy nim Szuman...
Zaczął marzyć i obok wizerunku panny Izabeli w objęciach Starskiego, ukazała mu się teraz gromada zziajanych wilków, uganiających się po śniegu za wilczycą... A on był jednym z nich!...
Znowu ogarnął go ból, a zarazem wstręt i obrzydzenie do samego siebie.
— Jakim ja nikczemny i głupi!... — zawołał, uderzając się w czoło. — Żeby tyle widzieć, tyle słyszeć i jednakże dojść do podobnego upodlenia... Ja... ja... ścigałem się ze Starskim i Bóg wie z kim jeszcze!
Tym razem śmiało wywołał w pamięci obraz
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/315
Ta strona została uwierzytelniona.