i Szuman, od których dowiedział się, że dwie partye żydowskie walczą między sobą o odziedziczenie po nim kierunku spółką. W całym kraju nie było nikogo, ktoby mógł dalej rozwijać jego pomysły; nikogo prócz żydów, którzy występowali z całą kastową arogancyą, przebiegłością, bezwzględnością i jeszcze kazali mu wierzyć, że jego upadek, a ich tryumf — będzie korzystnym dla kraju...
Wobec tego poczuł taki wstręt do handlu, spółek i wszystkich zysków, że dziwił się samemu sobie: jakim sposobem on mógł, prawie przez dwa lata, mieszać się do podobnych rzeczy?
„Zdobywałem majątek dla niej!... — pomyślał. — Handel... ja i handel!... I to ja zgromadziłem przeszło pół miliona rubli w ciągu dwu lat, ja zmieszałem się z ekonomicznymi szulerami, stawiałem na kartę pracę i życie, no... i wygrałem... Ja — idealista, ja — uczony, ja, który przecie rozumiem, że pół miliona rubli człowiek nie mógłby wypracować przez całe życie, nawet przez trzy życia... A jedyną pociechą, jaką jeszcze wyniosłem z tej szulerki, jest pewność, żem nie kradł i nie oszukiwał... Widocznie Bóg opiekuje się głupcami...“
Potem, znowu wypadek przyniósł mu wiadomość o śmierci Stawskiego, w liście z Paryża i od tej chwili, kolejno budziły się w nim wspomnienia pani Stawskiej i Geista.
„Mówiąc prawdę — myślał — powinienbym ten
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/317
Ta strona została uwierzytelniona.