kudziesięciu lat pracował nad wynalazkiem, któryby umożliwił ten tryumf.
Szuman także twierdził, że ogromna większość ludzi są zwierzętami, lecz ani wierzył w lepszą przyszłość, ani w nikim nie budził tej otuchy. Dla niego ludzki rodzaj był już skazany na wiekuiste bydlęctwo, wśród którego odróżniali się tylko żydzi, jak szczupaki między karasiami.
„Piękna filozofia!“ — myślał Wokulski.
Czuł jednak, że w jego zranionej duszy, jak w świeżo zaoranem polu, pesymizm Szumana bystro się pleni. Czuł, że gaśnie w nim nietylko miłość, ale nawet żal do panny Izabeli. Bo jeżeli cały świat składa się z bydląt, to nie ma dobrej racyi ani szaleć za jednem z nich, ani gniewać za to, że jest zwierzęciem, nielepszem i zapewne niegorszem od innych.
„Piekielna jego kuracya! — powtarzał. — Ale, kto wie, czy nie słuszna?... Ja, fatalnie zbankrutowałem na moich poglądach; kto mi zaręczy, że i Geist nie myli się w swoich, albo że nie ma racyi Szuman?... Rzecki bydlę, Stawska bydlę, Geist bydlę, ja sam bydlę... Ideały — to malowane żłoby, w których jest malowana trawa, niezdolna nikogo nasycić!... Więc co się poświęcać dla jednych, albo uganiać za drugiemi?... Poprostu trzeba się wyleczyć, a potem na odmianę jadać polędwicę, albo ładne kobiety i popijać to dobrem winem...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/319
Ta strona została uwierzytelniona.