Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/327

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu przerwał, czekając na efekt. Ale obecni zachowywali się obojętnie, zgóry wiedząc, co nastąpi dalej.
Adwokat zabrał znowu głos i wezwał obecnych, ażeby nie tracili męstwa. „Znalazł się bowiem zacny obywatel, człowiek fachowy, nawet przyjaciel i wspólnik Wokulskiego, który jest zdecydowany, jak Atlas niebo, podeprzeć zachwianą spółkę. Mężem tym, który chce obetrzyć łzy tysiącom, ocalić kraj od ruiny, handel popchnąć na nowe drogi...“
W tem miejscu wszyscy obecni zwrócili głowy ku krzesłu, na którym siedział spotniały i zarumieniony Szlangbaum.
„...Mężem tym — zawołał adwokat — jest pan...“
— Mój syn Henryś... — odezwał się głos z kąta.
Ponieważ ten efekt nie był oczekiwany, więc sala zatrzęsła się od śmiechu... Swoją drogą zarząd spółki udał radosne zdziwienie, zapytał obecnych: czy chcą przyjąć pana Szlangbauma na wspólnika i kierownika? a otrzymawszy jednomyślne zezwolenie, wezwał nowego kierownika na fotel prezydyalny.
Tu znowu zrobiło się małe zamieszanie. Natychmiast bowiem zażądał głosu Szlangbaum ojciec i wypowiedziawszy kilka pochwał synowi i zarządowi, postawił wniosek, że: spółka nie może