wal i ten kamień, co na nim wielmożny pan kazał mi wyciąć napis. Wtem patrzę, jest powóz pana barona Dalskiego, co ożenił się z wnuczką nieboszczki pani Zasławskiej...
Dobra to była pani, niech jej Bóg da wieczne odpocznienie!...
— Znasz barona? — spytał Wokulski.
— Ojej! — odparł Węgiełek — przecie pan baron gospodaruje teraz dobrami po nieboszczce, dopóki się tam coś nie zrobi. A ja, już za jego rządów wyklejałem pokoje i poprawiałem okna. Znam go!... rzetelny pan i hojny...
— Cóż dalej?
— Więc, mówię wielmożnemu panu, stoimy w zamku z Marysią i patrzymy na potok, aż ci na jeden raz włażą między gruzy: pani baronowa, niby wnuczka nieboszczki i ten psubrat Starszczak...
Wokulski rzucił się na krześle.
— Kto?... — szepnął.
— Ten pan Starski, także wnuk po nieboszczce pani Zasławskiej, co się podlizywał jej za życia, a teraz chce zwalić testament, bo mówi, że babka przed śmiercią zwaryowała... Taki to on!...
Odpoczął i ciągnął dalej:
— Wzięli się z panią baronową pod ręce, patrzyli na nasz kamień, ale więcej gadali ze sobą i chichotali. Wtem Starszczak ogląda się... Zobaczył moję żonę i roześmiał się do niej nieznacznie, a ona tak zbielała jak chusta...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/333
Ta strona została uwierzytelniona.