„Co ci to, Maryś?...“ — mówię — A ona: „Nic mi...“ A tymczasem pani baronowa i ten bisurman zbiegli z górki zamkowej i poszli między leszczynę... „Co ci to?...“ — mówię jeszcze raz do Marysi. — „Ino mi gadaj prawdę, bom zmiarkował, że się z tym cholerą znasz...“ „Żeby go Bóg skarał! — mówi — przecie on najpierwszy mnie zgubił...“
Wokulski przymknął oczy, Węgielek zirytowanym głosem opowiadał:
— Jakem to usłyszał, wielmożny panie, myślałem, że polecę za nim i, choć przy pani baronowej, nogami go zabiję na miejscu. Taki mnie żal zdjął. Ale wnet przyszło mi do głowy: „Pocóżeś się durny z nią ożenił?... Wiedziałeś przecie co za jedna...“ I w tym momencie serce mi zemdlało, żem się nawet bał zejść z górki, a na żonę wcalem nie spojrzał. Ona mówi: „Gniewasz się?...“ A ja: „Pewnieście się tu spotykali?...“ „Bogiem się świadczę — ona odpowiada — żem go tylko wtedy widziała...“ „I dobrzeście się sobie przypatrzyli!... — ja mówię. — Bodajem był pierwiej oślepł, nimem na cię spojrzał; bodajem zdechł, niżem się z tobą poznał...“ A ona pyta się z płaczem: „Zaco się gniewasz?...“ Ja jej wtedy powiedziałem, pierwszy i ostatni raz: „Świnia jesteś i tyle...“ bom już nie mógł wytrzymać.
Wtem patrzę, leci sam pan baron, zakaszlany, aż posiniał i pyta: „Nie widziałeś, Węgiełek, mo-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/334
Ta strona została uwierzytelniona.