zawsze ślepe. Mówię panu, żem przechorował ten wypadek.
— I gdzież teraz jest ten bohater? — spytał Wokulski.
— Starski?... Dmuchnął zagranicę i nietyle przed impertynencyami, które go zaczęły spotykać, ile przed wierzycielami. Panie! coto za majster... Przecież on ma ze sto tysięcy rubli długów!
Nastało długie milczenie. Wokulski siedział tyłem do okna, ze spuszczoną głową, Ochocki, cicho pogwizdując, rozmyślał.
Nagle ocknął się i zaczął mówić jakby do siebie.
— Coto za dziwna plątanina, życie ludzkie! Ktoby się spodziewał, że taki cymbał Starski, może zrobić tyle dobrego... I właśnie z racyi, że jest cymbałem...
Wokulski podniósł głowę i pytająco spojrzał na Ochockiego.
— Prawda, że dziwne?... — ciągnął Ochocki — a przecież tak jest. Gdyby Starski był człowiekiem przyzwoitym i nie awanturował się z młodą panią baronową, Dalski niezawodnie poparłby jego pretensye do testamentu, ba! dałby mu nawet pieniędzy na proces, gdyż zyskałaby na tem i jego żona. Ale że Starski jest cymbał, więc naraził się baronowi i... uratował zapisy. Tym sposobem nawet nieurodzone jeszcze pokolenia chłopów zasławskich,
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/340
Ta strona została uwierzytelniona.