czalny do technologii chemicznej i mechanicznej. Bo pojmujesz pan, u nas niema wynalazków, przedewszystkiem dlatego, że niema ich gdzie robić... Naturalnie baron słuchał moich wywodów jednem uchem, a drugiem je wypuszczał. Coś mu z tego jednak ugrzęzło w mózgu, bo dziś, kiedy Starski połaskotał go po sercu i po żebrach, mój baron, rozmyślając nad sposobami wydziedziczenia żony, gadał ze mną po całych dniach o pracowni technologicznej. A naco się to zda? A czy ludzie istotnie zrobią się mądrzejsi i lepsi, gdyby im ufundować pracownią? A ileby kosztowała i czy ja podjąłbym się urządzenia podobnej instytucyi?... Kiedym zaś wyjeżdżał, rzeczy tak stanęły, że baron wezwał do siebie rejenta i spisali jakiś akt, który o ile mogę wnosić z półsłówek, dotyczy właśnie pracowni. Zresztą, Dalski prosił mnie, ażeby mu wskazać facetów, zdolnych do dyrygowania tym interesem. No i patrz pan czyto nie ironia losu, ażeby takie zero jak Starski, taki gatunek publicznego mężczyzny na pociechę nudzących się mężatek, ażeby ten frant był zarodkiem technologicznej pracowni. I niechże mi teraz dowodzą, że na świecie jest coś niepotrzebnego?
Wokulski otarł pot z twarzy, która przy białej chustce wydawała się prawie popielatą.
— Ale może ja pana męczę?... — zapytał Ochocki.
— Owszem, niech pan mówi... Chociaż...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/342
Ta strona została uwierzytelniona.