wić!... — zaczęła pochwili wzburzonym głosem. — Naraził pan osobę z towarzystwa na plotki, jej ojca na chorobę, całą rodzinę na przykrości... Zamyka się pan po parę miesięcy w domu, robi pan zawód kilkunastu ludziom, którzy mu nieograniczenie ufali, a potem nawet poczciwy książe wszystkie pańskie dziwactwa nazywa: „przyczynkiem do działalności kobiet...“ Winszuję panu... Gdybyż to jeszcze zrobił jaki student...
Nagle umilkła... Wokulski był strasznie zmieniony.
— Ach, cóż znowu, przecież mi pan chyba nie zemdlejesz?... — rzekła przestraszona. — Dam panu wody, albo wina...
— Dziękuję pani — odparł. Jego twarz bardzo szybko odzyskała naturalną barwę i spokojny wyraz. — Widzi pani, że naprawdę nie jestem zdrów.
Pani Wąsowska zaczęła mu się pilnie przypatrywać.
— Tak — mówiła — trochę pan zeszczuplał, ale z tą brodą jest panu wcale nieźle... Nie powinien pan jej golić... Wygląda pan interesująco...
Wokulski rumienił się jak dzieciak. Słuchał pani Wąsowskiej i dziwił się, czując, że jest wobec niej nieśmiały, prawie zawstydzony.
„Co się ze mną dzieje?“ — pomyślał.
— W każdym razie powinien pan zaraz wyjechać na wieś — ciągnęła dalej. — Kto słyszał
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/354
Ta strona została uwierzytelniona.