— Owszem, ale muszę je pierwiej poznać.
— Doprawdy?... — zawołała pani Wąsowska. — A to coś zupełnie nowego... Dobrze, niech pan nie pije.
Zaczęła patrzeć w okno, uderzając nogą w podłogę. Wokulski zamyślił się. Milczenie trwało parę minut, nareszcie przerwała je pani.
— Słyszałeś pan, co zrobił baron?... Jak się to panu podoba?...
— Dobrze zrobił — odparł Wokulski, już zupełnie spokojnym tonem.
Pani Wąsowska zerwała się z fotelu.
— Co?... — zawołała. — Pan bronisz człowieka, który okrył hańbą kobietę?... Brutala, egoistę, który dla dogodzenia zemście, nie cofnął się przed najniższemi środkami...
— Cóż on zrobił?
— Ach, więc pan nic nie wiesz!... Wyobraź pan sobie, że zażądał rozwodu z żoną i, ażeby skandal zrobić jeszcze głośniejszym, strzelał się ze Starskim...
— To prawda — rzekł Wokulski po namyśle. — Bo przecież, nie mówiąc nikomu, mógł był tylko sobie w łeb strzelić, zapisawszy pierwiej żonie majątek.
Pani Wąsowska wybuchnęła gniewem.
— Zpewnością — rzekła — takby zrobił każdy mężczyzna, mający iskrę szlachetności i poczucia honoru... Wolałby się sam zabić, aniżeli ciągnąć
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/356
Ta strona została uwierzytelniona.