tysięcy i nie protestował przeciw pogłoskom?... Chodzi przecież tylko o dwa zera...
— Wyłączmy kwestye pieniężne — przerwała pani Wąsowska.
— Aha!... A więc, co sama pani powiedziałaby o mnie, gdybym ja naprzykład nazywał się nie Wokulski, ale — Wolkuski i, zapomocą tak małego przestawienia liter, zdobył życzliwość nieboszczki prezesowej, wcisnął się do jej domu i tam miał honor poznać panią?... Jakby pani nazwała ten sposób robienia znajomości i pozyskiwania ludzkich względów?...
Na ruchliwej twarzy pani Wąsowskiej odmalowało się uczucie wstrętu.
— Jakiż to znowu ma związek ze sprawą barona i jego żoną?... — odparła.
— Ma, proszę pani, ten związek, że na świecie nie wolno przywłaszczać sobie tytułów. Kokota może być zresztą użyteczną kobietą, i nikt nie ma prawa robić jej wymówek za specjalność; ale kokota maskująca się pozorami tak zwanej nieskazitelności, jest oszustką. A za to już można robić wymówki.
— Okropność!... — wybuchnęła pani Wąsowska. — Ale mniejsza... Powiedz mi pan jednak: co świat traci na podobnej mistyfikacyi?...
Wokulskiemu zaczęło szumieć w uszach.
— Świat niekiedy zyskuje, jeżeli jakiś naiwny prostak wpada w obłęd zwany miłością idealną
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/364
Ta strona została uwierzytelniona.