— To, co powiedziałem.
Pani Wąsowska znowu się zadziwiła.
— Wie pan — rzekła, zakładając po napoleońsku ręce — że pan jest albo bardzo oryginalny, albo... bardzo źle wychowany...
— Wcale nie jestem wychowany...
— Więc istotnie oryginalny — szepnęła. — Szkoda, że z tej strony nie dałeś się pan poznać Beli...
Wokulski osłupiał. Nie na dźwięk tego imienia, ale z powodu zmiany jaką uczuł w sobie. Panna Izabela wydała mu się całkiem obojętną, a natomiast zaczęła go interesować pani Wąsowska.
— Trzeba jej było — ciągnęła — odrazu wyłożyć swoje teorye tak jak mnie, a nie wynikłyby między wami nieporozumienia.
— Nieporozumienia?... — spytał Wokulski, szeroko otwierając oczy.
— Tak, bo, o ile wiem, ona panu gotowa przebaczyć.
— Przebaczyć?...
— Jesteś pan widzę jeszcze bardzo... osłabiony — mówiła obojętnym tonem — jeżeli nie czujesz, że postępek pański był brutalny... Wobec pańskich ekscentryczności, nawet baron wygląda na eleganckiego człowieka.
Wokulski roześmiał się tak szczerze, iż jego samego to zaniepokoiło. Pani Wąsowska mówiła dalej:
— Śmiejesz się pan?... Wybaczam, ponieważ
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/367
Ta strona została uwierzytelniona.