norowy, ażeby zbałamuciwszy kogoś, rzucał potem jak zwiędły bukiet...
— Nieuczciwie! — powtórzył Wokulski. — Niech mi pani z łaski swojej powie, jaka uczciwość może pozostać w człowieku, którego wykarmiono albo cierpieniem i upokorzeniem, albo upokorzeniem i cierpieniem?
— Ale obok tego miałeś pan i inne chwile.
— O tak, parę życzliwych spojrzeń i kilka dobrych słówek, które dziś mają w moich oczach tę jednę wadę, że były... mistyfikacyą.
— Ale ona dziś tego żałuje i gdybyś pan zwrócił się...
— Poco?
— Ażeby pozyskać jej serce i rękę.
— Zostawiając drugą dla znanych i nieznanych wielbicieli?... Nie pani, już mam dosyć tych wyścigów, w których byłem bity przez panów Starskich, Szastalskich i licho nie wie jakich jeszcze. Nie mogę odegrywać roli eunucha przy moim ideale i upatrywać w każdym mężczyźnie szczęśliwego rywala, czy niepożądanego kuzyna...
— Jakież to niskie!... — zawołała pani Wąsowska. — Więc za jeden błąd, zresztą niewinny, poniewierasz pan niegdyś ukochaną kobietę?...
— Co do liczby owych błędów, to pozwoli pani ażebym miał własną opinią; a co do niewinności... Boże miłosierny! w jak nędznem jestem położeniu,
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/390
Ta strona została uwierzytelniona.