— Ma racyą — odparł Szuman. — Całe miasto mówi tosamo, chociaż myli się tytułując Wokulskiego bankrutem, bo on jest tylko półgłówkiem... Z tego typu, który ja nazywam polskimi romantykami.
Rzecki patrzył na niego prawie wylękniony.
— Nie patrz pan tak na mnie — ciągnął spokojnym głosem Szuman — raczej zastanów się, czy nie mam racyi? Wszakże ten człowiek, ani razu w życiu nie działał przytomnie... Kiedy był subjektem, myślał o wynalazkach i o uniwersytecie; kiedy wszedł do uniwersytetu, zaczął bawić się polityką. Później, zamiast robić pieniądze, został uczonym i wrócił tu tak goły, że gdyby nie Minclowa, umarłby z głodu. Nareszcie zaczął robić majątek, ale nie jako kupiec tylko jako wielbiciel panny, która od wielu lat ma ustaloną reputacyą kokietki. Niekoniec na tem, już bowiem mając w ręku i pannę i majątek, rzucił oboje, a dzisiaj, co robi i gdzie jest?... Powiedz pan, jeżeliś mądry?... Półgłówek, skończony półgłówek! — mówił Szuman, machając ręką. — Czystej krwi polski romantyk, coto wiecznie szuka czegoś poza rzeczywistością...
— Czy doktor powtórzy to Wokulskiemu gdy wróci?... — spytał Rzecki.
— Sto razy mu tak mówiłem, a jeżeli teraz nie powiem, to tylko dlatego, że nie wróci...
— Co nie ma wrócić... — szepnął Rzecki blednąc.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/408
Ta strona została uwierzytelniona.