Więc dla zabicia czasu odczytywał, poraz niewiadomo który, historyą konsulatu i cesarstwa, albo rozmyślał o Wokulskim.
Oba te jednak zajęcia zamiast uspokajać, draźniły go... Historya przypominała mu cudowne dzieje jednego z największych tryumfatorów, na którego dynastyi Rzecki opierał wiarę w przyszłość świata, a którato dynastya, w jego oczach, padła pod oszczepem zulusa. Rozmyślania zaś o Wokulskim prowadziły go do wniosku, ze ukochany przyjaciel a tak niezwykły człowiek, conajmniej znajdował się na drodze do jakiegoś moralnego bankructwa.
— Tyle chciał zrobić, tyle mógł zrobić i nic nie zrobił!... — powtarzał pan Ignacy ze smutkiem w sercu. — Gdybyż choć napisał, gdzie jest i jakie ma zamiary... Gdyby chociaż dał znać, że żyje!...
Od pewnego bowiem czasu trapiły pana Rzeckiego niejasne, ale złowrogie przeczucia. Przychodził mu na myśl jego sen, kiedy, po przedstawieniu Rossiego, marzyło mu się, że Wokulski skoczył za panną Izabelą z wieży ratuszowej. To znowu przypominał sobie dziwne, a nic dobrego nie zapowiadające zdania Stacha: „chciałbym zginąć sam i zniszczyć wszelkie ślady mego istnienia!“...
Jak łatwo podobne życzenie może się spełnić
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/410
Ta strona została uwierzytelniona.