Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/411

Ta strona została uwierzytelniona.

u człowieka, który mówił tylko to, co czuł i umiał wykonywać to, co mówił!...
Codziennie odwiedzający go doktor Szuman, wcale nie dodawał mu otuchy i już prawie znudził go powtarzaniem jednej i tej samej zwrotki:
— Doprawdy, że trzeba być albo kompletnym bankrutem, albo waryatem, ażeby, zostawiwszy tyle pieniędzy w Warszawie, nie wydać żadnej dyspozycyi, a nawet nie donieść gdzie jest!...
Rzecki kłócił się z nim, ale w duszy przyznawał mu racyą.
Pewnego dnia doktor wpadł do niego w porze niezwykłej, bo o godzinie 10-tej rano. Cisnął kapelusz na stół i zawołał:
— A co, nie miałem racyi, że to jest półgłówek!...
— Cóż się stało?... — zapytał pan Ignacy, zgóry wiedząc o kim mowa.
— Stało się, że już przed tygodniem ten waryat wyjechał z Moskwy i... zgadnij pan dokąd?...
— Do Paryża?...
— Ale gdzie zaś!... Wyjechał do Odessy, ztamtąd ma zamiar udać się do Indyj, z Indyj do Chin i Japonii, a później przez Ocean Spokojny do Ameryki... Rozumiem podróż, nawet naokoło świata, sambym ją radził. Ale ażeby nie napisać słówka, zostawiając, bądź jak bądź, ludzi życzliwych i ze dwakroć sto tysięcy rubli w Warsza-