— Cóżby innego, jeżeli nie kłopoty! — odparł. — Wiesz pan, że umarł Łęcki...
— Ojciec tej... tej?... — zdziwił się pan Ignacy.
— Tej... tej!... I nawet bodaj czy nie przez nią...
— W imię Ojca i Syna... — przeżegnał się Rzecki. — Iluż ludzi ma zamiar zgubić ta kobieta?... Bo, o ile wiem, a zapewne i dla pana nie jestto tajemnicą, że jeżeli Stach wpadł w nieszczęście, to tylko przez nią...
Ochocki pokiwał głową.
— Możesz mi pan powiedzieć, co się stało z Łęckim?... — ciekawie zapytał pan Ignacy.
— Żaden to sekret — odparł Ochocki. — W początkach lata oświadczył się o pannę Izabelę marszałek...
— Ten... ten?... Mógł być moim ojcem — wtrącił Rzecki.
— Może też dlatego panna przyjęła go, a przynajmniej nie odrzuciła. Więc stary zebrał manatki po dwu swoich żonach i przyjechał na wieś do hrabiny... do ciotki panny Izabeli, u której mieszkała wraz z ojcem...
— Oszalał.
— Trafiało się to i mędrszym od niego — ciągnął Ochocki. — Tymczasem, pomimo że marszałek zaczął uważać się za konkurenta, panna Izabela co parę dni, a później nawet i codzień,
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/414
Ta strona została uwierzytelniona.