Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/416

Ta strona została uwierzytelniona.

się na Litwę w sposób tak demonstracyjny, że panna Izabela i hrabina dostały spazmów, a poczciwy Łęcki, nawet nie kiwnąwszy palcem, umarł na apopleksyą...
Skończywszy opowiadać, Ochocki objął się rękoma za głowę i śmiał się...
— I pomyśleć tu, — dodał — że tego rodzaju kobieta tylu ludziom głowy zawróciła...
— Ależto potwór!... — zawołał Rzecki.
— Nie. Nawet niegłupia i niezła w gruncie rzeczy, tylko... taka, jak tysiące innych z jej sfery...
— Tysiące?...
— Niestety!... — westchnął Ochocki. — Wyobraź pan sobie klasę ludzi majętnych lub zamożnych, którzy dobrze jedzą, a niewiele robią. Człowiek musi w jakiś sposób zużywać siły; więc jeżeli nie pracuje, musi wpaść w rozpustę a przynajmniej drażnić nerwy... I do rozpusty zaś i do drażnienia nerwów potrzebne są kobiety piękne, eleganckie, dowcipne, świetnie wychowane, a raczej wytresowane w tym właśnie kierunku... Tożto ich jedyna karyera...
— I panna Izabela zaciągnęła się w ich szeregi?...
— To jest, właściwie zaciągnęli ją... przykro mi to mówić, ale panu mówię, ażebyś wiedział, o jakąto kobietę potknął się Wokulski...