Rozmowa urwała się — zaczął ją Ochocki pytając.
— Kiedyż on wraca?
— Wokulski?... — odparł pan Ignacy. — Przecież wyjechał do Indyi, Chin, Ameryki...
Ochocki rzucił się na krześle.
— To niepodobna!... — zawołał. — Chociaż... — dodał po namyśle.
— Czy ma pan jakie wskazówki, że tam nie pojechał?... — zapytał Rzecki zniżonym głosem.
— Żadnych. Tylko dziwię się nagłej decyzyi... Kiedym tu był ostatnim razem, obiecał mi załatwić pewien interes... Ale...
— I niezawodnie załatwiłby go ten dawny Wokulski. Ten nowy zaś zapomniał nietylko o pańskich interesach... Przede wszystkiem o własnych...
— Że on wyjedzie — mówił Ochocki jakby do siebie — tego można było spodziewać się; ale nie podoba mi się ta nagłość. Pisał do pana...
— Ani litery i do nikogo — odparł stary subjekt.
Ochocki kręcił głową.
— Musiało się tak stać — mruknął.
— Dlaczego musiało się stać?... — wybuchnął Rzecki. — Cóżto on bankrut, czy może nie miał zajęcia?... Taki sklep, spółka, to fraszki? A nie mógł ożenić się z kobietą piękną, zacną...
— Znalazłoby się więcej takich kobiet — wtrącił Ochocki. — Wszystko to było dobre — mówił
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/417
Ta strona została uwierzytelniona.