— Rychłego powrotu...
Rozmowa z Ochockim orzeźwiła pana Ignacego. Zdawało się, że stary subjekt nabrał sił, nagadawszy się z człowiekiem, który nietylko rozumiał ukochanego Stacha, ale i przypominał go w wielu punktach.
„On był taki sam — myślał Rzecki. — Energiczny, trzeźwy, a mimo to, zawsze pełen idealnych popędów...“
Można powiedzieć, że od tego dnia zaczęła się rekonwalescencya pana Ignacego. Opuścił łóżko, potem szlafrok zamienił na surdut, bywał w sklepie i nawet często wychodził na ulicę. Szuman zachwycał się trafnością swojej kuracyi, dzięki której choroba serca zatrzymała się w rozwoju.
— Co będzie dalej — mówił do Szlangbauma — nie wiadomo. Ale fakt, że od kilku dni stary ma się lepiej. Odzyskał apetyt i sen, a nade wszystko opuściła go apatya... Z Wokulskim miałem to samo...
Naprawdę zaś Rzecki pokrzepiał się nadzieją, że prędzej lub później będzie miał list od swego Stacha.
„Już może jest w Indyach — myślał — więc w końcu września powinienbym mieć wiadomość... No, o spóźnienie w takich razach nietrudno; ale za październik dam głowę...“
Rzeczywiście, w epokach wskazanych nadeszły wiadomości o Wokulskim, lecz bardzo dziwne.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/422
Ta strona została uwierzytelniona.