W końcu września, wieczorem odwiedził pana Ignacego Szuman i, śmiejąc się, rzekł:
— Tylko uważaj pan, jak ten półgłówek zainteresował ludzi... Pachciarz z Zasławka mówił Szlangbaumowi, że furman nieboszczki prezesowej widział niedawno Wokulskiego w lesie zasławskim. Opisywał nawet, jak był ubrany i na jakim koniu jechał...
— Może być!... — wtrącił ożywiony pan Ignacy.
— Farsa!... Gdzie Krym, gdzie Rzym, gdzie Indye, a gdzie Zasławek?... — odparł doktor. — Tembardziej, że prawie jednocześnie inny żydek, handlujący węglami, widział... znowu Wokulskiego w Dąbrowie... A nawet więcej, bo jakoby dowiedział się, że ów Wokulski kupił od jednego górnika, pijaczyny, dwa naboje dynamitowe... No, już tego głupstwa chyba i pan nie zechcesz bronić?...
— Ale cóżby to znaczyło?...
— Nic. Widocznie Szlangbaum musiał między żydkami ogłosić nagrodę za dowiedzenie się o Wokulskim, więc teraz każdy będzie upatrywał Wokulskiego bodajby w myszej jamie... I święty rubel tworzy jasnowidzących!... — zakończył doktor, śmiejąc się ironicznie.
Rzecki musiał przyznać, że pogłoski nie miały sensu, a wyjaśnienie ich przez Szumana było najzupełniej racyonalne. Pomimo to niepokój o Wokulskiego wzmógł się...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/423
Ta strona została uwierzytelniona.