— To wiem — odparł nieco spokojniej Mraczewski — ale wiem i o tem, że pani Stawska miała do Wokulskiego słabość...
— Więc i cóż?... Dziś Wokulski jest dla nas wszystkich prawie umarłym i Bóg wie, czy go kiedy zobaczymy...
Mraczewskiemu twarz rozjaśniła się.
— To prawda — rzekł — to prawda!... Pani Stawska może przyjąć zapis od zmarłego, a ja nie potrzebuję się obawiać wspomnień o nim...
I wyszedł bardzo kontent z tego, że Wokulski może już nie żyje.
„Stach miał racyą — myślał pan Ignacy — nadając taką formę swoim zapisom. Umniejszył kłopotu obdarowanym, a nade wszystko tej poczciwej pani Helenie...“
W sklepie Rzecki bywał ledwie raz na kilka dni, jedyne zaś jego zajęcie, notabene bezpłatne, polegało na układaniu wystawy w oknach, co zwykle robił w nocy z soboty na niedzielę. Stary subjekt bardzo lubił to układanie, a Szlangbaum sam go o nie prosił, w nadziei, że pan Ignacy umieści swój kapitał w jego kantorze na niewysoki procent.
Ale i te rzadkie odwiedziny wystarczyły panu Ignacemu do zoryentowania się, że w sklepie zaszły gruntowne zmiany na gorsze. Towary, lubo pokaźne na oko, były liche, choć zarazem zniżyła się trochę ich cena; subjekci w arogancki sposób
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/428
Ta strona została uwierzytelniona.