szcze jako subjekt Hopfera, wszyscy mu dokuczali. Kiedy wstąpił do uniwersytetu, zażądano od niego poświęceń. Kiedy wrócił do kraju, nawet pracy mu odmówiono. Kiedy zrobił majątek, obrzucono go podejrzeniami, a kiedy zakochał się, ubóstwiana kobieta zdradziła go w najnikczemniejszy sposób...
— Trzeba przyznać, — rzekł pan Ignacy — że w takich warunkach, zrobił co mógł najlepszego...
Ale jeżeli Wokulskiego siła faktów wypchnęła z kraju, dlaczego sklepu po nim nie odziedziczył bodajby on sam, Rzecki, nie zaś Szlangbaum?...
Bo on, Rzecki, nigdy o tem nie myślał, ażeby posiadać własny sklep... On walczył za interesa Węgrów, albo czekał aż napoleonidzi świat przebudują. I cóż się stało?... Świat nie poprawił się, napoleonidzi wyginęli, a właścicielem sklepu został Szlangbaum...
„Strach ile się u nas marnuje uczciwych ludzi — myślał. — Katz palnął sobie w łeb, Wokulski wyjechał, Klejn, Bóg wie gdzie, a Lisiecki musiał także się wynosić, bo dla niego nie było tu miejsca“...
Wobec tych medytacyj pan Ignacy doznawał wyrzutów sumienia, pod wpływem których począł mu się zarysowywać jakiś plan na przyszłość...
— Wejdę — mówił — do spółki z panią Stawską i z Mraczewskim. Oni mają 20.000 rubli, ja 25.000, więc za taką sumę możemy otworzyć
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/430
Ta strona została uwierzytelniona.