porządny sklep, choćby pod bokiem Szlangbaumowi...
Projekt ten tak go opanował, że pod jego wpływem czuł się nawet zdrowszym. Wprawdzie coraz częściej doznawał bólu w ramionach i duszności, ale nie zważał nato...
„Pojadę na kuracyą choćby za granicę — myślał — pozbędę się tych głupich duszności i wezmę się do roboty naprawdę... Cóżto, czy tylko Szlangbaum ma robić u nas majątek?...“
Czuł się młodszym i rzeźwiejszym, choć Szuman nie radził mu wychodzić na ulicę i zalecał unikać wzruszeń.
Sam doktor jednakże często zapominał o własnym przepisie.
Raz wpadł do Rzeckiego zrana, wzburzony tak, że zapomniał włożyć krawata na szyję.
— Wiesz pan — zawołał — pięknych rzeczy dowiedziałem się o Wokulskim!...
Pan Ignacy położył na stole nóż i widelec (właśnie jadł befsztyk z borówkami) i uczuł ból w ramionach.
— Cóż się stało?... — zapytał słabym głosem.
— Pyszny jest Staś!... — mówił Szuman. — Odnalazłem tego dróżnika Wysockiego w Skierniewicach, wybadałem go i wiesz pan com odkrył?...
— Zkądże mogę wiedzieć?... — spytał Rzecki, któremu na chwilę zrobiło się ciemno w oczach.
— Wyobraź pan sobie, — mówił zirytowany
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/431
Ta strona została uwierzytelniona.