cych salę, wszedł w ściślejsze związki z dwoma tylko młodzieńcami, których wykwintność dostatecznie odpowiadała jego wprawdzie wysokim, lecz słusznym wymaganiom. Przy winie, wypitem między pierwszym i drugim aktem na koszt Tadzia, nowi znajomi okazali mu bardzo wiele życzliwości, która wzrastała tak szybko, że już przy kolacji, zjedzonej tego samego wieczora, również na koszt Tadzia, trzej młodzi ludzie otworzyli przed sobą najskrytsze tajniki serca i zaprzysięgli dozgonną przyjaźń.
W tym samym czasie i okolicznościach postanowiono wybrać się na przyszłą niedzielę, na trzecią zkolei maskaradę.
Myliłby się ten, ktoby sądził, że tłuste policzki, oparte na zadziwiającym apetycie, wyłączają tkliwość uczuć i skłonność do marzycielstwa. Tadzio miał policzki bardzo tłuste, że nie powiemy pucułowate, niemniej jednak... marzył. W niespracowanym jego umyśle tkwiło kilka kryminalnych powieści Gaboriau, i Tadzio wśród głębokich westchnień wyznał swoim nowym przyjaciołom, że z największą rozkoszą poświęciłby cały zapas życia, zdrowia, a nawet pieniędzy, gdyby mu się udało, na nadchodzącej maskaradzie, zawiązać jakąś miłosną, a zarazem okropną intrygę.
— Powiedzcie mi, najdrożsi przyjaciele — pytał rozczulony Tadzio — czy trafiają się w Warszawie jakieś... tajemnicze powikłania, jakieś... delikatne kwestje pieniężne, jakieś... zadziwiające zdarzenia miłosne?...
— O tak, tak!... trafiają się rzeczy nadzwyczajne — zapewnił Tadzia Ernest, młodzieniec obeznany, jak tysiące innych, z powieściami Gaboriau.
— Szczególniej też z kobietami, mężczyznami i pieniędzmi — dodał Karol, który całego Gaboriau umiał napamięć.
Po tych słowach i wypiciu kilku butelek, nowi przyjaciele rozeszli się.
W ciągu tygodnia bohater nasz, znajomych swoich spotykał bardzo rzadko, głównie wieczorem przy kolacji, za którą
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.