Uczony Reb Lajzer Skowronek poprawił aksamitną krymkę na siwiejącej już głowie, wytrząsnął na ziemię i schował w tylną kieszeń prunelowego chałata swoją porcelanową fajkę i stojąc na środku brudnej sieni, głęboko rozmyślał nad tem, za którą też wyjrzeć ma bramę?...
Jeżeli wyjrzy za zieloną, na ulicę, może zobaczyć tam rzeźnika, pędzącego woły, starą babę z konewką, chlebem lub butelką w ręku, a w każdym razie brunatny drewniany dom, którego parter zajmuje blacharz i waciarz, a facjatkę... Pan Lajzer skrzywił się, odwrócił i postąpił parę kroków ku bramie żółtej.
W tej stronie wszystko należy do niego. Ten stróż, pokornie stojący z czapką w ręku, i to kwadratowe podwórze z wielką szopą na środku i te poduszki czerwone, pierzyny w niebieskie kratki, suszące się na słońcu, i ta o dach szopy oparta drabina, gdzie na trzecim szczeblu od ziemi dokazuje cudów zręczności pejsaty Dawidek, najmędrszy ze Skowronków, jacy egzystowali na świecie, wszystko to należy do niego.
Czy tylko to?... A tenże za szopą dom drewniany, mający osiem okien na górze i pięć na dole?... A tenże drugi, na prawo, z trojgiem drzwi i dachem blaszanym?... A ten chodnik, po którym mały Josek ciągnie na sznurze przewrócony do góry nogami stołek?... A ta na lewo zbutwiała parterowa rudera, pod którą na stosie desek gnijących igra troje brudnych i odartych dzieci, a goj bednarz z hałasem pobija wielką beczkę?...
Smutna rudera! Żadna deska w jej ścianach nie przystaje
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.
LOKATOR PODDASZA.