waż on ze mną bić się nie chce, więc i oni bić się z nim nie mogą, według honorowego kodeksu.
— Dziwny kodeks! Cóż myślisz robić?
— Ha cóż? Przyszedłem cię prosić, ażebyś poszedł w mojem imieniu do niego i wyzwał go ostatecznie.
— No, a jeżeli on odpowie mi to samo?
— A to go zwalisz kijem według kodeksu honorowego! — zawołał namiętny Izydorek.
— Człowieku! Ależ ja tego Holenderskiego jak żyję nie widziałem!... Cóżeś znowu zmalował?...
Izydorek rzucił z gniewem swój filcowy kapelusz na podłogę i usiadł na krześle.
— To znowu to głupie ogłoszenie — dodał po chwili. — Wyobraź sobie, że już trzeci ślad tracę!...
Uspokoiłem go, jak mogłem, i uprosiłem wreszcie, aby mi opowiedział swoją awanturę z Holenderskim, którego (dalibóg! nie wiem z jakiej racji) miałem według kodeksu honorowego zwalić kijem!...
— Widzisz, było tak. Zaraz na drugi dzień po awanturze z Bonifacym, wyszedłem do Saskiego ogrodu. Patrzę, jakiś facet wyciąga chustkę z kieszeni; patrzę dalej, wylatuje mu kawał „Kurjera.“ Czytam „Kurjera“... o nieba!... znajduję to przeklęte ogłoszenie...
No, myślę sobie, mam cię ptaszku, nareszcie, ale już obcesowo nie będę robił interesów, tylko ostrożnie!...
Chodzę tedy za facetem jak zmora. On do cukierni, ja do cukierni, — on z ogrodu, ja z ogrodu, — on do teatru, i ja do teatru, — on do domu, i ja do domu.
Na drugi dzień ta sama historja, — aż nareszcie, około południa, facet podchodzi do mnie i mówi:
— Panie! dlaczego pan za mną włóczysz się jak cielę za krową?
— Panie! — odpowiadam — dlatego, że mi się tak podoba.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.