— Aa! — rzekł Izydorek, powstając. — Zapoznajcie się panowie... pan Bronisław, mój przyjaciel...
— Nie nazywaj mnie swoim przyjacielem, blagierze jakiś! — odparł przybyły z gniewem.
— Cóżto znaczy? — spytał zdumiony Izydor.
— To znaczy, żeś pożyczył ode mnie pięćdziesiąt rubli, miałeś je oddać na pierwsze żądanie i nie oddałeś...
— Alboż upominałeś się?...
— Pisałem do ciebie trzy listy...
— Nie widziałem żadnego.
— Wezwałem cię przez „Kurjer“...
— Żartujesz?!... — zawołał Izydor.
— Żartuję? więc czytaj! — odparł przybyły, rzucając mu pismo.
Izydor czytał:
- Prędzej niż spodziewać się mogłem, będę musiał prosić o dotrzymanie słowa; czasu pozostaje dni kilka, więc memento!
- Prędzej niż spodziewać się mogłem, będę musiał prosić o dotrzymanie słowa; czasu pozostaje dni kilka, więc memento!
B.
— Więc to ty? ty naprawdę pisałeś?
— Naturalnie, że ja!
— Jak Boga kocham, wygrałem zakład!... Bolciu, biorę cię na świadka... — wołał Izydorek.
— Więc, jeżeli wygrałeś zakład, to mi oddaj moje pięćdziesiąt rubli — rzekł przybyły trochę łagodniej.
— Ale bo...
— O cóżeście się założyli? — spytałem Izydora, chcąc nareszcie dowiedzieć się o wysokości stawki.
— O sto... papierosów za rubla!...
— A nacóż ci papierosy, człowieku?
— Ach! prawda — odparł Izydorek — na śmierć zapomniałem, że nie palę!...