— Pozostało pięć tysięcy rubli, za które wystawiliśmy... powiadam ci, gmach!...
— Który się po upływie miesiąca zawalił! — krzyknął wzburzony Piotr — i na którym mimo to jest jeszcze kilkanaście tysięcy rubli długów. Ciekawym, kto je zapłaci?...
— My wszyscy, kochany Piotrze, ponieważ nas wszystkich wspólne spotkało nieszczęście!
Mówią, że wino posiada własność rozczulania temperamentów łagodnych, co najzupełniej sprawdziło się na Pawle, który już po raz drugi obcierał nos i załzawione oczy. Piotr jednak był odmiennego usposobienia, pałał więc gniewem.
— Wszyscy! wszyscy... — mówił Piotr. — Ja zapłaciłem i za ciebie i za siebie, a dotychczas nie wiem, kto mi owe cztery tysiące rubli zwróci!...
— Powiedziałem, że zwrócę i zwrócę!... — odparł podniesionym głosem gospodarz.
— Z czego?... kiedy?...
— To już moja rzecz.
— A więc moją rzeczą jest przynajmniej odbierać zaległe procenta, których doprosić się nie mogę.
— Cicho! cicho!... — uspakajał Paweł.
— Widzę, panie Piotrze, tak jest, panie Piotrze, że między ludźmi łatwiej znaleźć można pieniądze niż tak fi... dobre wychowanie!... — krzyknął Paluszkiewicz.
— A ja widzę, panie Medardzie, że pyszałki i zarozumialcy bez trudu zniżają się do kłamstwa i... i zapominają o obowiązkach honoru!... — odpowiedział tym samym głosem Piotr i powstawszy, począł szukać kapelusza.
Gospodarz zbladł, oprzytomniał i rzekł już spokojnie:
— Panie! w ciągu miesiąca... dwu najwyżej, odbierzesz pan swoje cztery tysiące rubli... lecz odtąd dom mój... Pan pojmujesz?
— Pojmuję panie, że dom swój przeniesiesz wkrótce na
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.