Tejże nocy około czwartej do miejscowego felczera zapukał służący z oberży.
— Nu, co tak rano? co się stało? — pytał Żydek chłopa.
— A niech tam pan Chaim idzie do oberży, bo przywieźli okomona z Wólki, co zwarjował...
— Co ja jemu poradzę?
— A niech ta pan Chaim radzi, co chce.
— Co jemu jest?
— Co mu ma być? czerwony jak ogień, rzuca się, krzyczy...
— Padło na mózg! — szepnął Żyd. — A gdzie on stoi?
— W tej izbie przy stajniach.
Zaspany parobek odszedł, a za nim niebawem podążył felczer z potrzebnemi narzędziami.
W zajeździe Żyd zauważył, że w numerze przy stajniach są do połowy otwarte drzwi i pali się światło. Zajrzawszy ostrożnie do izby, dostrzegł w niej na łóżku człowieka nieprzytomnego z twarzą czerwoną jak ogień. Człowiek ten coś mruczał, lecz leżał dość spokojnie.
Felczer zbliżył się do łóżka.
— A wa! na mózg uderzenie z pijaństwa! — Wziął chorego za puls, podumał i zabrał się do operacji.
Nie była ona zbyt łatwą. Należało bowiem choremu najprzód głowę ogolić, potem bańki postawić, potem je przeciąć i znowu postawić, ażeby krew odciągnęła od mózgu.
Zręczny Żyd, mimo lekkiego oporu ze strony pacjenta, zrobił to wszystko pokolei. Gdy już na przeciętych miejscach postawił drugi raz bańki, ukazał się we drzwiach parobek.
— No, a kiedy ta pan Chaim przyjdzie do okomona?
Żyd stanął struchlały.
— A to nie okomon? — spytał.
— Jaki ta okomon! To pan z Warsiawy, co się wczoraj upił krzyneczkę. O Jezu! — dodał — a wyśta poco jemu głowę ogolili i bańki postawili?
Pacjent poruszył się w tej chwili na łóżku, a Żyd skoczył
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/097
Ta strona została uwierzytelniona.