w miasteczku w ciągu jednej nocy daną mu przeze mnie sumę trzech tysięcy rubli, tudzież kosztowności.
Takowy postępek mógłbym skarać więzieniem (bo wiem, że pan Alfons nic nie ma), gdyby nie biedna córka moja, która dotąd leżała u mych nóg, dokąd nie rozdarłem wekslu, załączającego się przy niniejszem.
Wzamian wymogłem na biednej córce swej, aby takowa primo: wyrzekła się płochego, a nawet złego młodzieńca, a secundo: aby mu odesłała otrzymane od niego wiersze, które się również przy niniejszem załączają.
Wyznać muszę, że konkury syna Jego za dużo mnie kosztowały, bo trzy tysiące rubli i spokój domowy. Lecz wolę to złe, niż podobnego zięcia.
Pokorny sługa
Ambroży Fitulski.
W liście istotnie znajdował się weksel Alfonsa i wiersze, jego ręką pisane. Kartka ta była zgnieciona i zabrudzona; widocznie biedna garbata dziewczyna rosiła ją łzami i okrywała pocałunkami.
Paluszkiewicz starszy rozwinął papier i czytał:
Dorota jest imię Twe,
Chocieś piękniejsza od róży;
Zraniłaś serce me,
Które Ci wiernie służy.
Więc pozwól, różo nadobna,
By motyl przy Tobie siadł...
— Nieszczęśliwy chłopiec, a ja najnieszczęśliwszy jego ojciec! — westchnął pan Medard, rzucając na podłogę piękny ten poetyczny utwór, który dzięki nieustannym konkurom jedynaka umiał już napamięć.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Dalsze dzieje obu Paluszkiewiczów odkładamy do lepszych czasów.