— Co to tak w kłębku grzechocze?
— Mówiłam ci już tyle razy, że groch.
— A prawda!... groch...
Następowała przerwa, w ciągu której kłębek jak fryga kręcił się i grzechotał w rękach Heluni, a Jas znowu na krzesełku kręcił się jak dwa kłębki.
Ponieważ jednak milczenie nie zgadzało się ani z wiekiem, ani z temperamentem Jasia, dziecię więc zaczynało na nowo:
— Proszę Helci!
— Cóż tam dał Pan Bóg nowego?
— Dlaczego ja mam takie nóżki krótkie, a Helcia takie długie?
— Cicho bądź, ty mała papugo! — zgromiła go siostra.
Nowa przerwa i nowa interpelacja, zaczynająca się od sakramentalnych słów:
— Proszę Helci!...
— Co powiesz?
— Tak mi się nudzi! — szepnął Jaś nieśmiało.
Dobra siostra, nie pytając o nic więcej, ucałowała chłopca, zdjęła go z krzesełka na ziemię i zwijanie włóczki odłożyła do czasów lepszych.
W tej samej chwili szczęknął pęknięty dzwonek w przedpokoju, i niebawem ukazał się elegancki Artur z szapoklakiem w rękach.
Helunia zaczerwieniła się.
— Wpadam tylko na chwilę, złożyć państwu uszanowanie i załatwić nader ważny interes — zaczął dandy, niespokojnie oglądając się dokoła. Poczem zbliżył się do panny Heleny i pocałował ją w rączkę.
Helunia stała się purpurową.
— Niechże pan siada, papa zaraz wróci...
Niewinna wzmianka o powrocie papy zachęciła eleganta do powtórzenia pocałunku. Oczy panienki zrobiły się szkliste.
— Niech wyobrazi sobie pani, jaki mam kłopot. Ban-
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.