Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

Z fizjognomji przyjaciółki odgadła Helenka, że piękny Artur skłamał. Odkrycie to zrobiło jej przykrość, pocieszyła się jednak wkrótce, pomyślawszy, że zakochany młodzieniec użył tej niewinnej mistyfikacji dla obudzenia w niej zazdrości.
Niebawem wrócił i pan Horacy. Przeprosił damy za pozbawienie ich swego towarzystwa, doniósł im, że cukiernika już na podwórzu nie zastał, i przysiągł, że za kilka dni rozpocznie przeciwko niemu proces kryminalny za zajęcie, a następnie włamanie się do piwnicy. Nadmienił także, że musi naprawić rynnę od frontu i że przy pierwszej sposobności wypędzi stróża, zbiwszy go na kwaśne jabłko, do którego to aktu przysposabiał już od lat dziesięciu swoją rodzinę i znajomych.


ROZDZIAŁ IV,
Z KTÓREGO OKAZUJE SIĘ, NA CZEM MIANOWICIE POLEGA
SZCZĘŚCIE CZŁOWIEKA.

Na facjatce jednopiętrowej oficynki, należącej do srogiego pana Horacjusza i stojącej naprzeciw jego okien, mieszkała uboga szwaczka Zosia ze swym kanarkiem.
W kwadratowej izdebce, której sufitu dotykała głowa szwaczki, stał żelazny piecyk do węgli, małe łóżeczko z Pociejowa, takiż stolik, krzesło, kufer i trochę drobnych rupieci. Przy oknie, ozdobionem pocerowaną lecz czystą muślinową firanką, wisiał kanarek w drewnianej klatce.
Zosia w dwudziestym czwartym roku życia była już sierotą, choć przed sześciu laty miała jeszcze matkę i czworo rodzeństwa. Cała ta rodzina, na pozór przynajmniej, odznaczała się czerstwem zdrowiem, ciążyło przecież na niej jakieś nieszczęście.
Jednego roku najstarszy brat przeziębił się, wpadł w galopujące suchoty i umarł w ciągu paru miesięcy. Za nim poszła matka, kobieta w sile wieku. Później średniego brata