Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

Zmęczona Helenka wstała ostrożnie z łóżka i zbliżyła się do okna. Po drugiej stronie podwórza zobaczyła ona na facjatce inne okno, a na zamarzniętych jego szybach jakiś cień, poruszający się gwałtownie.
To biedna szwaczka szyła jej suknią balową.
Była już trzecia nad ranem.
Helenka po raz drugi próbowała zasnąć, tym razem dość szczęśliwie. Śniło się jej, że w salonie z Hebesowiczów Kukalskiej, wsparta na męskiem ramieniu pięknego Artura, tańczy walca. W sercu jej budzą się jakieś nieokreślone uczucia, pod wpływem których ona i jej tancerz dokazują cudów zręczności. Wobec tego zachwycającego widoku, najmłodsze i najładniejsze panny siadają na kanapach jak stare matrony, młodzież bije brawo, muzyka gra, pan Horacy wylewa łzy i na środku salonu błogosławi szczęśliwą parę.
Wybiła szósta.
Helenka ocknęła się, znowu pobiegła do okna i na szybach facjatki znowu dostrzegła cień Zosi. Tym razem jednak cień nie ruszał się; strudzona szwaczka spała i marzyła o tem, że ją przyciska jakiś kamień straszliwie ciężki, z pod którego wydobyć się nie może!...
Około dziesiątej z rana, suknia już o tyle była wykończona, że ją Zosia przyniosła do miary. Bez względu na pośpiech, szwaczka zrobiła ją tak dobrze, że prócz kilku nic nie znaczących poprawek, suknia była prawie gotową.
Obsypana podziękowaniami, szwaczka wróciła do swej izdebki kończyć robotę, Helenka zaś zajęła się ostatecznemi przygotowaniami.
Czekało ją jednak straszne zmartwienie; tarlatan bowiem, szarfa, kwiaty i buciki pochłonęły całe dwadzieścia pięć rubli, ofiarowane przez ojca; na robotę zaś sukni, na rękawiczki i wachlarz, trzeba było jeszcze co najmniej z dziesięć rubli.
Trudno się jednak było namyślać. Helenka więc poszła z wielkim strachem do papy i prosiła go o powyższą kwotę.