sukniach... Ale umieram z niecierpliwości dowiedzenia się...
— Właśnie chcę o tem mówić — przerwała burmistrzowa. — Pani sędzina wie... Ach! jak gorąco... Pani sędzina wie, że byłyśmy tydzień temu z Manią na balu w Kozienicach...
— Aaa... w Kozienicach?
— Bardzo dystyngowane towarzystwo: sami obywatele i urzędnicy... Otóż, wracając z balu... Ja miałam suknią lila, a Mania białą, ale to tak mi tylko przyszło na myśl... Otóż, wracając z balu — deszcz nas zaskoczył w drodze...
— Były panie przez deszcz spotkane — poprawiła sędzina.
— Spotkałyśmy się z deszczem, chciałam powiedzieć. Więc mówię do furmana: staniesz błaźnie, choćby przed najlichszą karczemką, bo nam suknie zamokną! No i stanął...
— Musiał tam być ogromny zaduch? — spytała sędzina.
— Nam to nie szkodziło, bośmy były obie z Manią doskonale wyperfumowane, a prostota do tego przywykła. Więc kiedyśmy stanęły... Ale może ja pani sędzinie czas zabieram?
— O nie! bardzo proszę... — odparła sędzina z dobrotliwym grymasem.
— Więc kiedyśmy stanęły, noc już była, a Żyd arendarz mówi: „Jasne panie zapewne przenocują?...“
— Ci arendarze strasznie lubią pochlebiać! — zauważyła sędzina, patrząc na fałdy sukni.
— O nas wiedział, kto jesteśmy...
— Aaa! — ziewnęła sędzina, spoglądając tym razem na portret swego męża, podsędka.
— Naturalnie — ciągnęła burmistrzowa — nie mogłyśmy się położyć na żydowskich betach, tylko usiadłyśmy na jakiejś ławce i ja zasnęłam...
Kiedym zasnęła... śni mi się... numer 3333. Budzę się, a Mania mówi: „Co się mamie śniło, to się sprawdzi, bo to na nowem mieszkaniu!“ A ja jej na to: Dajże pokój z nowem mieszkaniem, przecież to karczma! Ale zaraz przypomniałem sobie numer i kazałam konie zaprzęgać.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.