kwaterę obok miejscowego miszuresa w stajni, na grochowinach. Utopowicz zgodził się, upadł na barłóg i zasypiając, pomyślał:
— Rabin, apostoł ciemnoty, śpi na pierzynie, ja — propagator światła, na grochowinach... Los umie być ironicznym! — I usnął.
Tymczasem Żydzi poczęli śpiewać nową serją pieśni szabasowych, a przyjacielowi memu zdawało się, że całe miasto Wydrwiszki wyszło na jego spotkanie z muzyką, pochodniami i hymnem triumfalnym tej treści:
Witajże nam, Jacku cywilizatorze,
Najświeższej idei cny propagatorze!
Dla dobra ludzkości,
Potłukłeś se kości,
W błocie się zwalałeś,
Naftą się oblałeś,
Zgubiłeś kamasze,
A wszystko dla nasze-
go miasta!...
Utopowicz był rozrzewniony we śnie i przyznał, że aczkolwiek hymn ten nie posiadał zbyt wysokich zalet artystycznych, jak na Wydrwiszki przecie jest zupełnie dobry, tem bardziej, jeżeli uwzględni się pośpiech w pisaniu.
W KTÓRYM MÓJ PRZYJACIEL WERBUJE LICZNYCH
OCHOTNIKÓW POD SWOJĄ CHORĄGIEW.
Około ósmej rano, zziębnięty i pokąsany Utopowicz, wracając do przytomności ze snu głębokiego, usłyszał w stajni jakiś hałas, wymówki i usprawiedliwienia na kilka głosów, między któremi wyróżniał jeden chrześcijański a resztę starozakonnych; po chwili zaś dostrzegł, że jakiś wysoki mężczyzna, okrutnie wymachujący laską, zbliża się do jego barłogu i mówi: