Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

szego przez to moje zakochanie nieszczęśliwe, żem panią, moją najmilszą dobrodziejkę, ze snu wybił i o ciężką zgryzotę przyprawił!...
Prezesowej żal się zrobiło skruszonego grzesznika, rzekła więc:
— Wstań acan i niech ci Pan Bóg nie pamięta!...
Żółte oczki dziennikarzowego pomocnika zaświeciły jak próchno. Wstał, jak mu kazano, usiadł na najniższym taburecie, jaki był w salonie, i począł mówić płaczliwym głosem:
— Bóg mię skarał za panią prezesowę, spuścił mi łuszczkę na oczy i zaćmienie na rozum. Nic mi już teraz nie pozostaje, jak pójść, wziąć i utopić się... Ach! co ja zrobiłem, co ja zrobiłem!...
— Co się stało?... — krzyknęła przestraszona prezesowa, której głowa i ręce gwałtownie trząść się zaczęły.
— Ani się pani spodzieje! — jęknął nicpoń. — Oto, wczoraj w teatrze, oświadczyłem się mojej pannie... Ach! czemuż się wtedy loża pode mną nie zawaliła, kiedym, widocznie za sprawą djabła, popełnił tak okrutny występek.
Prezesowa przeżegnała się, a on mówił dalej:
— I komu się to oświadczać, ale mnie, takiemu biedakowi, który, po odtrąceniu na emeryturę, mam rubli srebrem osiem kopiejek sześćdziesiąt dwie i pół na miesiąc!... Ani mieszkania przytem, w którembym mógł tę nieszczęśliwą żonę osadzić, ani jedzenia, ani odzieży, ani żadnej perspektywy, bo źli ludzie pode mną dołki kopią...
— Więc naprawdę oświadczyłeś się?... — spytała zdumiona prezesowa.
— A oświadczyłem, zawiązałem los pannie, na wieki wieków... wczoraj w teatrze. Ale dziś widzę, żem zrobił głupstwo, i albo się powieszę, albo się utopię z desperacji.
— Fi! — oburzyła się staruszka. — Gdzieżbyś znowu duszę chciał zgubić dla takiej marnej rzeczy!
— Zgubię, muszę zgubić!... dziś albo jutro. Żebym ja choć