Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

żoną staruszkę, ale jeszcze, korzystając z jej miłosierdzia i niedołęstwa, wytumanił pieniądze i mieszkanie. Pogróżek nie obawiał się: wiedział bowiem, że prezesowa nie ma krewnych i że gdy raz zagnieździ się z żoną pod jej dachem, żadna go już siła ludzka stamtąd nie wystraszy. Podobną naturę mają pluskwy i ubodzy krewni, to też dobrze im się dzieje zazwyczaj.
Od tej chwili, po zdobyciu pierwszej pozycji, Kurdybanowicz grał już na pewne. Przedewszystkiem ożenił się, potem zamieszkał wraz z żoną w domu prezesowej, potem — „przez wdzięczność“ został jej rządcą i istotnie rządził się jak szara gęś. W ciągu niecałego roku powypędzał jej służbę dawną a przyjął nową, złożoną z takich samych łotrów jak on sam. Potem, ilekroć razy przyszedł na świat nowy pączek szlachetnego drzewa Kurdybanowiczów, zapraszał zawsze prezesowę na chrzestną matkę i oprócz prezentów wyłudzał od niej zapisy.
Staruszka tymczasem dziecinniała coraz bardziej, a pupil jej w miarę tego porastał w pierze. Wreszcie, nastraszywszy ją zbójcami, doprowadził do tego, że mu całą gotowiznę oddała do rąk.
Prezesowa czuła wprawdzie, że ma do czynienia z oszustem, lecz nie miała siły wypędzić go z domu i ulegała coraz nowym, „najpokorniejszym“ jego prośbom. Powoli opanował garderobę po nieboszczyku jej mężu, połowę mebli sprowadził do swoich pokojów, potem, wraz z żoną i dziećmi, zamieszkał w obszernych apartamentach samej prezesowej. Niedość, że odbierał wszystkie dochody, ale jeszcze nie pozwalał staruszce robić żadnych wydatków. Powozem też jej jeździł sam i jego plemię, wkońcu przeniósł prezesowę do swego niegdyś pokoiku pod stryszkiem i głodem począł ją morzyć, a ludzie tymczasem krzyczeli:
— Gwałtu! co się z tej prezesowej zrobiło. Z takiej uczciwej i miłosiernej kobiety utworzyła się egoistka, z takiej go-