małżonce, lecz, jak przystało na dobrze wychowanego człowieka, chętnie zasiadał do wista w drugim pokoju.
Ale już po dwu latach, złe języki poczęły szeptać, że nowe stadło nie jest szczęśliwe. Ktoś zauważył, że pani mówiąc do pana spuszcza oczy, a pan całuje ją w czoło sposobem bardzo powiewnym. Raz nawet dostrzeżono ją, że płakała, a wkrótce rozszedł się szmer, że on dla jakichś studjów wyjeżdża zagranicę, a żonę w domu zostawia.
Ze smutkiem muszę przyznać, że wszystkie te pogłoski były prawdziwe. Chociaż z drugiej strony, gotów jestem natychmiast przerwać opowieść, jeżeli mnie kto posądzi o niegodny zamiar twierdzenia, jakoby państwo Adamowie niedobrze żyli ze sobą. Wszystkim wiadomo, że pani Felicja kochała męża, a mąż ją ubóstwiał. Miłość dla żony i płynącą z niej szczerość pan Adam posuwał tak daleko, że jeszcze starając się o jej rękę, chciał jej opowiedzieć ów drobny i niewinny wypadek z nieznajomą. Zastanowiwszy się jednak i wyśmiawszy swoje skrupuły, odłożył powieść do miodowego miesiąca, później odsunął ten projekt na czas dalszy, tak, że wśród postanowień upłynęły mu dwa lata.
Tymczasem w duszy pana Adama zachodziły nieznaczne zmiany. Z początku wyrzucał sobie to, że ukrywa przed żoną jakąś zabawną tajemnicę. Później, miał pretensję do żony, że się musi z czemś przed nią ukrywać. Narzekał na widmo, które ciągle stawało między nim i panią Felicją, lecz niekiedy z przyjemnością myślał o tem, że całując żonę, całuje tamtą. Niekiedy brzydził się taką potworną kombinacją rzeczywistości z widziadłem; wówczas uciekał od swoich wspomnień i nieujętego obrazu, który go prześladował, lecz wtedy też pani Felicja robiła mu wymówki, że jej unika i nie tak ją kocha jak dawniej.
Skutkiem fatalnych nieporozumień, stosunki między nimi ochłodły, a nawet pomimo wzajemnych ustępstw i obustronnej grzeczności, stały się bardzo przykre. Adam nieraz miał
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/287
Ta strona została uwierzytelniona.