Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.
III.
ZROZPACZONY EDZIO CHCE ZACIĄGNĄĆ NOWĄ POŻYCZKĘ.

Nie jestem pewny, czy świat dowie się rzeczy nowej, gdy powiem, że ulice wielkich miast przedstawiają dużo rozmaitości i ruchu. W zarysach ogólnych podobne one są do strumieni, których podziurawione brzegi odpowiadają kamienicom z ich lokalami do wynajęcia. W dziurach tych niższe piętra zajmują raki, ze względu na drapieżność nie różniące się od gospodarzy domów. Na piętrach wyższych gnieżdżą się żaby, istoty posiadające łydki i nader lekkomyślne, które podczas kwakania w niezwykły sposób wydymają podgardla.
W dnie słoneczne strumień, jak i wielkomiejska ulica, roi się właściwą populacją. Widzisz tam większe i mniejsze rybki, podążające w obu kierunkach za swojemi rybiemi interesami, lub gromadkę kijanek, idących z guwernantką na spacer. Niekiedy na środek tej arterji ruchu wyjeżdża szczupak, niby znakomity pan, przed którym wszyscy uciekają. Niekiedy w tłumie zwykłych przechodniów pojawia się malutki szczupaczek, pierwowzór nowoczesnego liberała, który dlatego tylko nie kąsa, że mu jeszcze zęby nie urosły.
Kilkucalowy szczupaczek taki wobec parucalowych płotek zachowuje się bardzo przyzwoicie. Grzecznie ustępuje innym z drogi i nie zaczepia nikogo, kimby się mógł udławić. Ale otóż zły los napędził mu rybkę o połowę mniejszą od niego. Szczupak nagle staje, rybka uskakuje wbok, chce uciec, lecz nie wie gdzie... Już ją złapał!...
Pewnego dnia na ulicy Senatorskiej można było podziwiać białego i różowego młodzieńca w tyrolskim kapelusiku, z kwiatkiem w dziurce od guzika i z laseczką, w gałce której tokarski kunszt uwięził japońskiego żółwia, drżącego nieustannie jak galareta. Młodzian ten spoglądał na świat przez kryształowe binokle i do przechodzących kobiet wyszczerzał cztery sztuczne zęby perłowego koloru. Był on zresztą wesoły