Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.

chu, lękając się o pieniądze, wkońcu więc umrze naprawdę, a my naszą należność odbierzemy. Ty zaś kończ z Piotrem... W sprawie z nim nie chodzi mi bynajmniej o marny grosz, ale o sprawiedliwość! Niepodobna przecież pozwalać oszustom na bezkarne korzystanie z owoców nikczemnej intrygi... Oto mój cel: stanąć w obronie pogwałconej moralności!... Tak mi każe sumienie i od tego na włos nie ustąpię.
Edmund podziwiał wprawdzie nieugiętą zacność swego kuzyna, niemniej jednak postanowił ciągnąć wodę dwoma wiadrami. Jeżeli nie uda się z Piotrem, może udać się z ciotką, a jeżeli ciotka okaże się niezachwianą, wówczas Edzio, zbrojny w ideę sprawiedliwości, z niepokonaną siłą wystąpi przeciw Piotrowi. Nie będzie go już wtedy prosił, lecz pocznie rozkazywać i grozić. On przecież nie pragnie cudzego, lecz chce odebrać swoją własność, w tak niegodny sposób wydartą!
Rezultat tych zabiegów wywołał dość osobliwe następstwa, w kilka tygodni bowiem po wizycie pana Hipolita u Edmunda, zapomniany przez wszystkich Kazimierz, wice-dyrektor dystylarni, odebrał karteczkę tej treści:

W srogiej niepewności pozostając, czy list mój dojdzie pana, bom przez zgryzoty zapomniała, w której pan jest dystylarni, wszelako piszę. Odwiedź pan nieszczęśliwą kobietę, której zdrowiu i życiu z powodu pieniędzy nieustanne zagrażają niebezpieczeństwa. Mój szwagier i ten niepoczciwy Edmund widocznie coś uknuli, a że się ich strasznie boję, więc chciałabym z panem porozmawiać.
Modląc się, aby listu tego kto cudzy nie złapał i wrogom moim nie oddał, czekam bytności pańskiej z trwogą i przerażeniem. Jeżeli adres jest zły, to niech mi pan doniesie, gdzie pan mieszka, abym czem prędzej drugi list napisała.

Strapiona ciotka