jąc się oburącz za głowę — dla takich głupstw, nieustannie przez siebie wyśmiewanych, poświęcić szczęście całego życia!... I cóż ci dziś pozostanie?... Nędza!... O pocóżem ja z domu wyszedł!... sama powiedz, czy już w tej chwili nie żałujesz tego nierozważnego kroku?
— Nie żałuję! — odpowiedziała Amelja tonem zaciętej stanowczości. — Skompromitowana przez zaręczyny z tym niegodziwcem Edmundem, mam dziś przynajmniej to zadowolenie, że własnowolnie odrzuciłam świetną partją. Nie mnie odepchnięto, ale ja odepchnęłam!... Oto moja pociecha.
— Więc tym sposobem nigdy nie wyjdziesz zamąż.
— Wyjdę, ale tylko za takiego, który będzie się o mnie starał.
— Tamten się także starał!
— Ale nie tak jak inni o inne kobiety.
Ojciec stanął przed nią i patrząc w oczy, zapytał:
— Powiedz, czy nie ty sama zrobiłaś go takim, czy nie ośmielałaś go, czyś nie przedrwiwała owych starodawnych zalotów, o które ci dziś tak chodzi?
Amelja nie odpowiedziała już nic. Naprzód nie chciała przypominać ojcu, że on sam nierównie cięższy zawód zrobił Kazimierzowi, że sam zaręczył ją z Edmundem w okolicznościach śmiesznych i wstręt budzących i że wogóle dużo zawinił w tej sprawie. Powtóre, mimo żalu i wzburzenia, zastanawiała się nad sobą, nie mogąc pojąć, co się z nią dzieje w tej chwili. Obok dawnych zimnych teoryj o postępowem małżeństwie, obudziło się w niej gorące serce kobiety. Czuła, że odmawiając swej ręki Kazimierzowi, chciała bezświadomie wywołać w nim jakiś żywszy objaw miłości, że wolałaby widzieć rozmarzonego kochanka, aniżeli majętnego dyrektora fabryki. Dziś mniej dbała o dochody, o wyjazdy zagranicę, a nawet o filozofją, lecz tem bardziej pragnęła być kochaną.
Na nieszczęście, uczucia i refleksje te ocknęły się w niej zbyt późno i przybrały nieodpowiednie formy. Kazimierzowi
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/079
Ta strona została uwierzytelniona.